wtorek, 28 stycznia 2014

Retro przeboje w Piwnicy Pod Baranami

Tęsknota za dwudziestoleciem międzywojennym wydaje się być coraz większa. Świadczyć o tym może zwiększająca się ilość wydarzeń kulturalnych przywołujących piosenki, modę czy inne aspekty życia tamtej epoki. Osobiście jestem wielką miłośniczką międzywojnia – gdy tylko usłyszę o jakimś wydarzeniu związanym z najpiękniejszym, według mnie, okresem w dziejach, jestem gotowa porzucić wszystkie plany byle tylko móc wybrać się na tematyczny koncert, film, spektakl czy inne widowisko. 21 stycznia w Piwnicy Pod Baranami adepci Studia Piosenki „Farafka” wykonali wodewil z repertuarem retro. Oczywiście nie mogło tam i mnie zabraknąć. Czy było warto?

Oczywiście, że było warto. Miałam przyjemność wysłuchać przebojów z repertuaru przedwojennych gwiazd, m.in. A. Dymszy, A. Astona, A. Żabczyńskiego, E. Bodo, L. Sempolińskiego, I. Benity czy T. Faliszewskiego. Scenografia nie była bogata – drabina i trzy krzesła, na których w przerwach zasiadali artyści (była jeszcze żywa choinka i folkowe bombki, ale nie jestem pewna na ile rzeczy te były ozdobą Piwnicy, a na ile elementem występu). Nie było to jednak żadnym uchybieniem, gdyż w centrum uwagi i tak były międzywojenne przeboje. Adeptom Studia Piosenki akompaniował przy fortepianie Rafał Kępiński. Nieopisaną wręcz miałam przyjemność ze słuchania tak dobrze mi znanych i lubianych piosenek przy dźwiękach wspomnianego instrumentu. „Kieliszek czystej wódki” to nie tylko muzyka lecz także wtrącane w przerwach dialogi, żarty – nie wszystkie trafne, aczkolwiek ostatecznie przyjemnie łączyły się z całością. Oczywiście najważniejsze były głosy, przepiękne głosy młodych artystów – przede wszystkim kobiet. Najbardziej spodobała mi się piosenka „Już nie zapomnisz mnie” wykonywana przez Elżbietę Kaliską – przepiękny głos, przepiękna aranżacja, zasłuchałam się i zachwyciłam. Jedynym minusem wodewilu była jego długość – 45 minut z piosenkami przedwojennymi to dla mnie zdecydowanie za krótko. Wyszłam z Piwnicy Pod Baranami zachwycona, ale nienasycona. 

„Kieliszek czystej wódki” zabiera nas w podróż do dwudziestolecia międzywojennego. Sprawia, że mamy ochotę słuchać piosenek z tamtej epoki dłużej i dłużej. Artyści swoimi głosami sprawili, że utwory te wydały się żywe, jak gdyby nigdy nie przeminęły. Bo czy tak naprawdę muzyka może przeminąć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz