poniedziałek, 3 listopada 2014

Przedwczesny karnawał w „Słowackim”

Ostatni dramat Sławomira Mrożka „Karnawał, czyli pierwsza żona Adama” od jakiegoś już czasu gości na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Wiedziona ciekawością, a także tęsknotą za spektaklami w jednym z najstarszych krakowskich teatrów, postanowiłam zobaczyć co też sławny dramaturg stworzył pod koniec swojego życia. 

Treść spektaklu w reżyserii Bogdana Cioska jest pozornie prosta – 22 czerwca na życzenie Szatana organizowany jest bal karnawałowy. Obok Ewy, drugiej jak się okazuje biblijnej żony Adama, pojawia się Lilith, jego pierwsza małżonka. Według hebrajskich podań była ona kobietą tak nieznośną, iż Adam nie dał rady z nią żyć, więc postarał się o drugą kobietę, być może bardziej okiełznaną. Na to dość niezwykłe wydarzenie, któż bowiem widział karnawał w środku roku, przychodzą także inne postacie historyczne czy mityczne. Mamy więc Prometeusza, Goethego, Margheritę Fausta oraz Biskupa reprezentującego Kościół katolicki. Postacie traktują zaistniałą sytuację jako dobry moment na refleksje, odpowiedzi na dręczące ich pytania, uzyskanie pomocy od innych. Jednak to, co mnie zaintrygowało najbardziej to scenografia. Andrzej Witkowski zaproponował widzom wyjazd w ciepłe kraje – projektor wyświetla wielką taflę wody, dookoła palmy, leżaki oraz rama wejściowa z automatycznie otwieranymi drzwiami. W późniejszej części sztuki pojawiają się stoły oraz krzesła specjalnie na tytułowy karnawał, wodę zastępuje projekcja sztucznych ogni. Wygląda to naprawdę intrygująco i zaskakująco. Dodatkowo aktorzy nie zawiedli – zagrali swoje role bardzo dobrze. No może oprócz Daniela Malchara (Adama), który zawodowo ma jeszcze bardzo dużo do nadrobienia. Generalnie rzecz biorąc pod tym względem sztukę bardzo miło się ogląda – u każdej z postaci już na wstępie zobaczyć można charakterystyczne dla niej ruchy, nierzadko dość przerysowane. Całościowo spektakl jest bardzo udaną interpretacją dramatu Mrożka.

„Karnawał, czyli pierwsza żona Adama” to spektakl bardzo uniwersalny. Pod przykrywką wielkich osób pokazuje problemy zwykłych ludzi. Niesie ze sobą pytanie o zmianę świata, nadzieję na jej nastąpienie. Czas na widowni mija bardzo szybko, przynosząc ze sobą refleksję na temat rodzaju ludzkiego oraz sensu naszego życia, możliwości zmian na dłuższą metę. Teatr Słowackiego ma z roku na rok coraz ciekawszą ofertę. Szkoda tylko, że idą za tym także coraz droższe ceny biletów. No ale czego się nie robi dla (dobrej) sztuki.


 (plakat spektaklu pochodzi ze strony: http://www.slowacki.krakow.pl/pl/spektakle/aktualne_spektakle/_get/spektakl/524)

2 komentarze:

  1. Ann, wybacz, że nie do tematu, ale w podziękowaniu za regularne prowadzenie bloga nominuję Cię do blogowej zabawy Liebster Blog Award. Szczegóły tutaj: http://zapipidopustkowie.blogspot.com/2014/11/q-z-grezentyn-czyli-pierwsze-blogowe.html

    Tylko jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biorę udział niesamowicie chętnie! :)

    OdpowiedzUsuń