Jakiś czas temu na jednym z wykładów prowadzący wysunął śmiałą, według
mnie, tezę: za parę lat papier przestanie być produkowany, a jego miejsce
zajmie e-papier - wszystkie papierowe wydania prasy, książek znikną, pozostaną
nam te internetowe. Najpierw przeraziła mnie ta dość apokaliptyczna wizja,
jednak gdy pomyślałam o tym na spokojnie, doszłam do wniosku, że nic takiego
nie będzie miało miejsca.
W XXI wieku obserwujemy dynamiczny rozwój każdej
dziedziny naszego życia. Wszystko dookoła nas zmienia się i dostosowuje do
nowego „life style’u”, jak to modnie się dziś mówi. Internet stał się
obowiązkową częścią dnia powszechnego – obecnie do załatwienia 99,9% czynności
potrzebujemy tego medium. Goniąc za nowinkami technicznymi prawie zapomnieliśmy
jak wyglądało życie, nie tak całkiem dawno, bo nawet 15 lat temu. Sielskie
lata, gdzie dumny i blady był człowiek posiadający Nokię 3310, czytający
najnowszy numer „Bravo” przy muzyce Britney Spears, puszczanej z komunijnego
„Boomboxa”. A dzisiaj? Telefony „cegły” zostały zastąpione przez iPhone’y,
muzyka popowa przełomu wieków Justinem Bieberem czy One Direction, „Boomboxy”
iPodami a papierowe wydania gazet teoretycznie tymi elektronicznymi. W tym
momencie wypada nam zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście nie ma przyszłości
dla prasy? Czy to koniec ery kiosków Ruchu?
Jako zwolenniczka papieru w każdej
postaci (ach ten piękny zapach świeżego druku!), śmiem od razu zaprzeczyć
apokaliptycznej wizji upadku gazet na rzecz portali informacyjnych. Nikt nie
jest mi w stanie wmówić, że ludzie zrezygnują kiedyś z druku i postawią na
prasę internetową. Jako że sama nie czytam wiadomości ani w Internecie ani w
gazetach papierowych (chronię swoje zdrowie, ponieważ bardzo łatwo denerwują
mnie wszelkie informacje dotyczące poczynań naszego rządu czy też życia
miłosnego celebrytów), zrobiłam wyjątek specjalnie dla artykułu. Wyłączyłam
Adblocka i na pierwszy ogień wzięłam Onet.pl. Od razu zostałam zaatakowana
reklamą sukienek na cały monitor z uciekającym krzyżykiem wyjścia, potem
schemat taki sam: parę wiadomości, reklama sieci komórkowej, parę wiadomości,
reklama pożyczki i tak do końca strony. Jakiej treści były te informacje:
zabili go i uciekł, pobili 18-stolatkę, zamordowali 50-ciolatkę, wyrzucił syna
przez balkon, życiowy dramat pewnego polityka, ten a ten powiedział na tego a tego
to i to, jesteśmy zadłużeni tyle i tyle, gdzie się podziały jej piersi… Kolejne
portale (postanowiłam wziąć na warsztat te najbardziej znane, tj. Onet, WP,
Interia) i właściwie te same wiadomości, tylko tytuły inne. Generalnie rzecz
biorąc możemy dowiedzieć się wszystkiego i niczego, a dodatkowo jeszcze więcej.
Pomijam fakt, że zła wiadomość jest dobrą wiadomością, bo jest to prawda stara
jak świat. Jednak jako czytelnik wolałabym mieć bardziej uporządkowane
wiadomości, a nie wszechobecną śmierć podaną pomiędzy przepisami Magdy Gessler
i zdjęciami psa Kory. Lubię porządek i ład, zwłaszcza jeżeli chodzi o
informacje. Dlatego wolę kupić gazetę i na spokojnie z kubkiem herbaty w ręce
przeglądać interesujące mnie treści. Dla przykładu wybrałam Wprost, Politykę,
Moje Mieszkanie, Cztery Kąty. Zacznę od największej zalety prasy, tzn. braku
wyskakujących znienacka reklam. Owszem są, ale nie irytują tak bardzo jak w
Internecie, bo nie ma ich w tak dużej ilości. Kolejną zaletą jest fakt
przewracania kartek, a nie beznamiętnego klikania myszką w linki. Co więcej,
gdy chcę zrobić w domu nową dekorację (Moje Mieszkanie czy Cztery Kąty), nie
muszę targać ze sobą laptopa, a nie daj Boże komputera stacjonarnego, do
konkretnego pomieszczenia – po prostu biorę ze sobą gazetę i wzoruję się na
bieżąco. Mam wrażenie, że w prasie wiadomości poukładane są bardziej
przemyślanie i logicznie niż na portalach internetowych. Poza tym ja osobiście
mam frajdę z wyjścia do sklepu, wystawania pod półką z gazetami i wybierania
egzemplarzy do kupienia. Nikt mi nie wmówi, że większą przyjemnością jest
czytanie czegoś na ekranie niż mając to wydrukowane. W Internecie panuje chaos,
możemy dowiedzieć się wszystkiego o wszystkim, ale mimo tego ciężko jest trafić
na to, czego tak naprawdę szukamy. Aby poprzeć mój argument podam siebie za
przykład. Potrzebowałam portali wnętrzarskich z wieloma ciekawymi informacjami.
Przejrzałam chyba z setkę stron zanim znalazłam to, co w miarę odpowiadało moim
wymaganiom - masę razy miałam ochotę wyłączyć Google i dać sobie spokój.
Elektroniczne wydania gazet nie są dla mnie – nie mam czytnika e-booków,
tabletu czy smartphone’a z dużym wyświetlaczem. Mam za to zmęczone oczy od
ciągłego, wymaganego na wielu stanowiskach pracy, wpatrywania się w ekran
monitora.
Nie wierzę w nową rzeczywistość polegającą tylko i wyłącznie na
Internecie. Nie przeczę, że bez Internetu w wielu sytuacjach byłabym jak bez
ręki, ale nie zamykam się na odbiór mediów tylko w jego zakresie. Nas,
miłośników prasy papierowej, jest nadal dużo i dużo będzie. Świadczyć może o
tym fakt, że jest parę tytułów dzienników, tygodników, miesięczników,
kwartalników, roczników które wychodzą nieprzerwanie od wielu lat. Nawet gdy
jakiś upadnie, na jego miejsce wchodzi następny. Przekraczając próg Empiku czy
Kolportera gazety wręcz osaczają mnie z każdej strony. Nie uważam, żeby portale
internetowe miały całkowicie zastąpić prasę papierową. Zawsze znajdzie się
chętny, aby przejrzeć gazetę podczas posiłku, czy w wygodnym fotelu, zamiast
tępo patrzeć w zimny ekran komputera, przed którym i tak spędza już większość
swojego życia.
Zgadzam się, że Internet nigdy nie zastąpi gazet papierowych tym, którzy podchodzą do nich emocjonalnie. Ciekawa jestem o przyszłe pokolenia.
OdpowiedzUsuń