wtorek, 11 czerwca 2013

Wystawa "Praca kobiety nigdy się nie kończy" - Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie

MCK jest jednym z moich ulubionych miejsc kulturalnych w Krakowie. Są w nim organizowane ciekawe wykłady, czytelnia zaopatrzona jest w dużą ilość kulturoznawczych książek, a takich często poszukuję - w "normalnych" bibliotekach albo wszystko jest wypożyczone, albo w ogóle nie ma potrzebnych mi pozycji. Dodatkowo, podczas zapisywania się do czytelni lub przedłużania karty, dostaje się karnet na darmowe jednorazowe wejście na wszystkie wystawy, ważny rok. Ktoś miał świetny pomysł na promocję miejsca :) Poza tym wystawy w MCK są co chwila zmieniane, więc nie ma tam mowy o żadnej rutynie.

Powierzchnia wystawowa MCK to 5 pomieszczeń, które są zmieniane zależnie od wystawy - malowane, dokładane lub odejmowane ścianki. Aktualna ekspozycja składa się z grafik powstałych w okresie od XVI do XIX wieku zestawionych z dziełami współczesnymi. Wszystko zostało poukładane tematycznie w siedmiu działach: I Matka - Ziemia, Ewa, Maria, II Towarzyszka i sługa, III Przedmiot, IV Pod patronatem muz, V Wojowniczka, VI Wzór dobry, wzór zły, VII Szafarka, władczyni losu (http://www.mck.krakow.pl/exhibitionPage/o-wystawie-17). Już przy wejściu przywitała mnie bardzo ciekawa instalacja Małgorzaty Łojko Symbiozy, wykonana z papieru ciętego i szytego przez autorkę. Bardzo mi się spodobała - oryginalna, a zarazem nie jakaś "wydziwiana". (zdjęcia niestety nie są najlepszej jakości, ponieważ można je było robić tylko bez lampy, a w takich sytuacjach zawsze mam problem :P)




W drugiej części wystawy moją uwagę przykuło coś kudłatego wynurzającego się z rzędu słoików. Jak się okazało, jest to kolejna instalacja, Tomasza Rogalińskiego Hodowla. Sam pomysł wydał mi się intrygujący, ale nie do końca zrozumiałam intencje autora. Cytując podpis pod dziełem: "W sferze konceptualnej i wyobrażeniowej jest to jeden i ten sam słoik, z którego rozkwita futro sztuczne." Jest tam także informacja, że autor chce wyjść poza płeć, rozmywa męskie i żeńskie pierwiastki w sztuce. Jest to kolejny przykład, że ja i sztuka nowoczesna, cytując Emilię Korczyńską, "nie rozumiemy się i zrozumieć się już nie zdołamy". Dorzucam zdjęcie, na którym widać niestety tylko zarys słoików - są bardzo mocno podświetlane, ale mam nadzieję, że pozwoli sobie zobrazować tę instalację.


Rzecz kolejna, która zwraca uwagę wszystkich odwiedzających, to naszpikowane szpilkami buty na obcasie oraz torebka wykonane przez Erwinę Ziomkowską. Przyznam szczerze, że wyglądają przerażająco - miałam wizje zakładania butów lub wkładania ręki do torebki w poszukiwaniu telefonu, straszne. Interpretację tego dzieła wymyśliłam jedną - ciężko się chodzi na szpilkach, a poszukiwanie czegokolwiek w torebce jest jednym z cięższych zadań :) Nie powiem, pomysł ciekawy i mozolny do wykonania.



O grafikach wspominając - właściwie wszystkie były bardzo do siebie podobne, no ale nie ma się co dziwić, w końcu były tworzone za pomocą podobnych technik czy w takich samych kanonach. Nie będę się jakoś bardzo na ich temat rozpisywać. Oglądało się je bardzo przyjemnie, poukładane tematycznie, co ułatwiało interpretację. Zauważyłam z jak niesamowitą precyzją były wykonane - widać każdą malusieńką zmarszczkę na twarzy czy fałdkę sukni. Na wystawie znalazła się także grafika przedstawiająca pijące kobiety w gospodzie, co zdziwiło mnie dlatego, że nie przypominam sobie przedstawień płci żeńskiej w alkoholowych sytuacjach, przeważnie są to mężczyźni czy też mieszane towarzystwo. 

Podsumowując, wystawa spodobała mi się. Przyjemnie oglądało się te wszystkie dzieła, zarówno sprzed paru wieków jak i, o dziwo, te współczesne. Nie miałam problemu z doczytywaniem gdzieś informacji, wszystko zostało przedstawione jasno i przyjemnie. Polecam odwiedzić MCK i samemu się o tym przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz