wtorek, 4 czerwca 2013

Wycieczka do Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie

Nigdy nie byłam zwolenniczką sztuki współczesnej, ale w dużej mierze zgadzam się z tezą: najpierw trzeba coś zobaczyć na własne oczy, żeby móc wyrażać swoje zdanie na ten temat. Nigdy wcześniej nie wybierałam się do MOCAKu właśnie ze względu na brak zainteresowania sztuką współczesną. Nadarzyła się jednak ku temu okazja: parę tygodni temu zaczął się w Krakowie Miesiąc Fotografii (ma trwać do 16.06., a więc jest jeszcze czas na obejrzenie wystaw), a więc i otwarcia przeróżnych wystaw. Przełamując niechęć do wszelkiego rodzaju współczesnych tworów uznałam, że czas najwyższy zobaczyć je na żywo.

Okazało się, że tamtego dnia, tj. 16.05., przygotowano kilka wernisaży na raz. Kojarzyć się to może z chaosem, i tak rzeczywiście było. Po wejściu do budynku nie można się było do końca rozeznać, w którą stronę iść, czy już było rozpoczęcie czy też nie. W pewnym momencie włączono dwa telewizory, na których puszczano w kółko przemowy dyrektora, kuratora i innych osób - uznałam to za dość osobliwy sposób rozpoczynania wernisażu, nieodpowiadający mi zupełnie, więc udałam się w kierunku ekspozycji.

Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, które wystawy tam widziałam, a które nie. Wszystko było w kompletnym chaosie, nie wiadomo było gdzie iść, gdzie zaczyna się jedna ekspozycja, a gdzie kończy druga. Bryła architektoniczna MOCAKu jest, według mnie, bardzo intrygująca, ale ciężka dla zwiedzających. Wydaje mi się, że łatwiej i przyjemniej zwiedza się mając powiedziane, w którym kierunku mamy iść - ja to osobiście lubię, nie mam wtedy wrażenia, że pominęłam coś ciekawego. Z muzeum zapamiętałam właściwie tylko kilka rzeczy, tymi chciałabym się podzielić.

W telewizji tramwajowej od jakiegoś czasu puszczano reklamę słupów soli, znajdujących się w MOCAKu. I właśnie one intrygowały mnie najbardziej. Musiałam je zobaczyć na własne oczy. Jak ze zwykłych słupów soli może powstać dzieło sztuki? Odnaleźliśmy je gdzieś na samym dole - trzy czy cztery słupy, w tym jeden, który się obracał, lizać ich nie wolno, więc frajdy brak :) Na żywo prezentowały się tak samo jak w telewizji, czyli zupełnie bez jakiegokolwiek szału. Kolejnym eksponatem, który zapamiętałam, była szubienica z dolarów. I tu okazało się, że jest częścią większej wystawy Ekonomia w sztuce (http://www.mocak.pl/ekonomia-w-sztuce). Należała do niej także wielka tablica szkolna z rysunkami, po której, przekonałam się na sobie, maziać nie było wolno. Trafiliśmy także do pomieszczenia, w którym puszczano z rzutnika godzinne czytanie biblii, bodajże luterańskiej, a na ścianach wisiały obrazy wykonane z wosku. Nie mam niestety pojęcia, częścią której wystawy to było.

Z tego co wyczytałam na stronie, tamtego dnia pokazano także prace Tadeusza Rolke (http://www.mocak.pl/tadeusz-rolke), Ghislaina Dussarta (http://www.mocak.pl/ghislain-dussart-kolaze) oraz zaprezentowano nową kolekcję MOCAKu (http://www.mocak.pl/nowa-kolekcja). Niestety, jak już wspominałam wcześniej, nie potrafiłam tam odnaleźć większości z tych prac, nie wiedziałam czy już jestem na innej wystawie czy też nie. Mogło to także wynikać z tego, że przyszłam tam nie do końca przygotowana merytorycznie, jednak wydaje mi się, że mimo tego muzeum powinno mnie chociaż trochę pokierować na odbiór swoich dzieł. A tam tak po prostu nie było - może to nowoczesne podejście do odbiorcy, w końcu byłam w muzeum sztuki nowoczesnej. 

Na osłodę naszych doznań estetycznych udaliśmy się do kawiarni muzealnej na wernisażowy poczęstunek. I tak przepyszne bułeczki i wino uśmierzyły bóle związane z obcowaniem ze sztuką nowoczesną ;) Przy okazji uczestniczyliśmy w otwarciu Galerii Re (http://www.mocak.pl/spokojna-tour-now-otwarcie-galerii-re), o czym właściwie dowiedzieliśmy się już po powrocie do domu.

Mimo niepowodzenia w odbiorze sztuki nowoczesnej, jestem zadowolona, że stanęłam z nią twarzą w twarz. Teraz mogę śmiało trzymać się zdania, że nie odpowiada mi, nie jestem w stanie jej odbierać i nie potrafię jej zrozumieć - mam na to dowody.

P.S. Z kolejnych wystaw postaram się przynosić zdjęcia, żeby uatrakcyjnić odbiór recenzji ;)

1 komentarz:

  1. Wierzę na słowo, ale z niecierpliwością czekam na zdjęcia:) człowiek jest jednak również wzrokowcem:)Fajnie, że zachęcasz do poznawania nowego, preferując inny rodzaj sztuki

    OdpowiedzUsuń